sobota, sierpnia 01, 2009

Werdykt

Serial Sex and the city posiada status kultowego i nie ma co z tym faktem dyskutować. Nie zamierzam się również zastanawiać dlaczego tak się stało, bo zajęły się tym z pewnością jakieś "mądrzejsze głowy". Mój stosunek do tego serialu jest raczej pozytywny. Uważam że jest całkiem dowcipny (mnie osobiście śmieszy bardzo) i to chyba wystarcza, żeby uznać go za dobry a nawet bardzo dobry. Poza tym główna bohaterka - Carrie - prowadzi życie, o którym marzy wielu (w tym trochę także ja;-) - nie wstaje z łóżka przed 11 rano, pisuje do gazety, wynajmuje mieszkanie na Manhattanie, "stroi się" i "bywa na mieście". Choć kilkakrotnie ma w serialu problemy finansowe, to jakoś nigdy nie odbija się to na zawartości jej szafy, w której mieszkają prawdziwe skarby, w tym wiele z budzącymi szacunek metkami. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że Carrie "filozuje" (to taki neologizm mojego brata - czytaj: filozofuje w pretensjonalny i zazwyczaj prostacki sposób). Na łamach redagowanej raz w tygodniu kolumny w gazecie, próbuje odpowiadać na nurtujące ją pytania dotyczące świata, życia, mężczyzn etc. i generalnie jest to dość żałosna działalność - pozwalająca jej jednak prowadzić życie, jakie prowadzi i o jakim marzy wielu. Po latach dochodzę do wniosku, że mimo wszystko to jej "filozowanie" też miało swój urok. Ale do rzeczy.
Bez wątpienia bohaterami tego serialu, grającymi w nim na równi z czterema aktorkami (czasem może nawet lepiej) są ciuchy. Tak było od samego początku i z sezonu na sezon było coraz lepiej. Ewolucja jest widoczna szczególnie w przypadku garderoby trzech przyjaciółek Carrie, ale sama Carrie też rozkwitła w ciągu tych sześciu sezonów. Stylistom udało się stworzyć cztery różne, spójne stylowo typy dobrze ubranych kobiet. Godna podziwu jest zwłaszcza konsekwencja w stylizowaniu aktorek, ale też duża pomysłowość. Pierwsze skrzypce grała w tej kwestii zawsze Carrie, której styl, w odróżnieniu o stylu jej przyjaciółek, najtrudniej sklasyfikować - zresztą zazwyczaj mówi się po prostu o "stylu Carrie". Carrie najbardziej kombinowała, a co za tym idzie najbardziej ryzykowała. Nieprzewidywalność jej stroju zaliczyłbym również do głównych atutów serialu. Najczęściej to właśnie jej pojawienie się na ekranie powodowało u mnie reakcję "łoł" a czasem nawet "łoł, łoł". Ale do sedna.
Będąc w posiadaniu wszystkich odcinków tego serialu i po obejrzeniu każdego z nich przynajmniej dwukrotnie, jestem gotów wskazać moim zdaniem najlepszą stylizację, jaka została stworzona na jego potrzeby. Jest to oczywiście stylizacja Carrie, która wywołała u mnie reakcję "łoł, łoł, łoł". Najpierw kilka snapshotów, a później jeszcze krótki komentarz.







Mamy tu wszystko - cudowną kombinację segmentów kolorystycznych, którą tworzą przepiękne, nasycone barwy, ciekawą mieszaninę tkanin, która różnicuje cały strój ze względu na fakturę i błyszczenie poszczególnych elementów, bardzo dobre proporcje - współgrające długości spódnicy i płaszcza, wykończenie całości genialnymi butami, torebką i kolczykami, do których została ograniczona biżuteria z racji ogromnej dekoracyjności samego płaszcza. Wyrafinowany rodzaj skomplikowania użytym tu prostym fasonom nadają barwy - zabieg niezwykle błyskotliwy i zdecydowanie wart rozpropagowania. Barwy pełnią tu również rolę ozdobnika - jedynym niekolorystycznym ozdobnikiem jest aplikacja na torebce widoczna na ostatnim zdjęciu. Ryzykowność tej stylizacji polega na tym, że składa się ona właściwie z samych bardzo wyrazistych elementów. Uzyskany efekt jakby temu zaprzeczał - Carrie wygląda bardzo swobodnie, wręcz nonszalancko. Strój okazuje się idealny na spacer po parku w ciągu dnia, choć każdy z jego elementów wydaje się bardziej odpowiedni na wieczorne wyjście. Całość zapiera dech w piersiach. Podsumowując: "łoł, łoł, łoł".

Snapshoty pochodzą z odcinka 13 serii 6.

2 komentarze:

Wenden pisze...

Również jestem wielkim fanem "Seksu..." i również ten sam zestaw oglądając trzynasty odcinek 6. serii przykuł moją uwagę. Nie porwę się na stwierdzenie, że jest moim ulubionym. Genialnych stylizacji Patrici Field (szczególnie na Carrie rzecz jasna ;) roi się od groma. Zarówno w samym serialu, jak i wersji kinowej. Są one dla mnie nieustannym źródłem inspiracji.

Wenden pisze...

PS. Ach, no i nie wiem czy widziałeś, ale jakiś czas temu na swoim blogu również wylewnie udowodniłem swoje uwielbienie do stylu pani Carrie ;)

http://fashion-voyage.blogspot.com/2009/07/style-and-city.html

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...