

Sukienka - błyszcząca czekoladowym odcieniem brązu, o fasonie rodem z korporacyjnej imprezy gwiazdkowej, w talii na siłę "ozdobiona" szerokim paskiem, opinająca, wręcz krępująca sylwetkę, zupełnie niepotrzebnie dająca wrażenie braku doskonałości figury, przy tym uszyta poprawnie i chyba z dość dobrego jakościowo materiału - nie jest tu głównym winowajcą, ponoszącym odpowiedzialność za fatalny całościowy efekt. Jest nim to coś zawieszone na szyi. Przypadkowe zestawianie elementów stroju nie mści się tylko na osobach o szczególnej intuicji i wyczuciu, a do takich pani Kinga Rusin moim zdaniem nie należy. Nie jest to bynajmniej jakiś zarzut. Niewielu jest bowiem ludzi, którzy taką intuicją i wyczuciem dysponują - z tym trzeba się zwyczajnie urodzić. Cała reszta ludzkości musi sobie radzić bez tego wyjątkowego daru i jest to oczywiście jak najbardziej możliwe. Należy po prostu takiej przypadkowości unikać, łącząc świadomie i z rozmysłem. Gdy się o tym zapomina, to kończy się to tak, jak na załączonym obrazku. Ten naszyjnik jest z całkowicie innej "bajki" niż sukienka i tak jak zazwyczaj nie mam nic przeciwko łączeniu różnych "bajek", tak w tym przypadku mówię zdecydowanie NIE. Dlaczego? Bo wybór takiej sukienki, która funkcjonuje tylko w ściśle określonej konwencji (i to chyba jej największa wada), narzuca stylizacji surowe reguły, których nieprzestrzeganie powoduje bolesny zgrzyt. I mamy tu taki zgrzyt. Na domiar złego "bajka", z której pochodzi naszyjnik jest wyjątkowo słaba - pod znakiem zapytania stawiam nie tylko samą koncepcje tego naszyjnika, ale także jakość jego wykonania. Nie będąc fanem tej sukienki jestem zdania, że rezygnacja z wszelkich dodatków (w tym kolczyków, które są z jeszcze innej bajki - mamy zatem trzy bajki na raz) pozwoliłaby uzyskać nieporównywanie lepszy efekt.


Tę rewelacyjną sukienkę projektu Diane fon Furstenberg można było bardzo łatwo "wykończyć" niewłaściwie dobranymi dodatkami. Wystarczyłyby duże, geometryczne kolczyki, jakiś fikuśny naszyjnik, ewentualnie "bransoletki" (dodatki bardzo lubiane przez panią Rusin) i byłoby "po japkach". Ale ktoś "mądry" czuwał nad tą stylizacją, dzięki czemu jest naprawdę nieźle.
W oryginale sukienka ta nie ma paska, za to jest bardzo ciekawie marszczona w talii, co sprawia że pomysł zainstalowania w tym miejscu paska wydaje się dość ryzykowny. W tym przypadku jest to jednak rozwiązanie przemyślane i przez to dające bardzo ciekawy efekt. Kolor paska jest kolorom bardzo nieoczywistym dla tego zestawu i tym większe brawa należą się styliście. Do tego subtelne kolczyki (które ja osobiście bym sobie darował) niepsujące całego bardzo pozytywnego wrażenia i wreszcie idealnie z całością współgrająca fryzura.
Podsumowując pięknie podany przez sukienkę temat, którego nie zafałszowały bardzo sensownie (a w przypadku paska nawet błyskotliwie) dobrane dodatki. I o to właśnie chodzi.
1 komentarz:
Genialne teksty. Z ogromna przyjemnością się w nie zaczytuje,sącząc przy tym dobra chai tea latte...i ach, szanowny Panie Myslak,świat wygląda jak Manhattan.
Dziekuję.
Prześlij komentarz