poniedziałek, lutego 23, 2009

Jacobs i mój fashion statement

A oto kropka nad "i" jeśli chodzi o łączenie czerwonego z różowym:


Skoro Marc Jacobs łączy czerwony z różowym, to znaczy, że jest to połączenie doskonałe. Mając tę pewność, na ostatnią niedzielną imprezę rodzinną bez chwili zawahania przywdziałem lnianą różową koszulę (suwenir z Mediolanu - w Polsce męska koszula w takim kolorze jest chyba nie do dostania) a do niej jedwabny, lekko połyskujący czerwony krawat w drobny biały groszek. Taki mój prywatny, skromny "fashion statement";-)


Zdjęcie pochodzi z najnowszej kolekcji Marca Jacobsa na jesień/zimę 2009/2010. Kolekcji, która podobnie jak kilka poprzednich utwierdza mnie w już dość silnym przekonaniu, że Jacobs jest obecnie jednym z czołowych projektantów mody. Zobaczcie i posłuchajcie sami:



Slideshow całej kolekcji

niedziela, lutego 22, 2009

Sobotnie pranie bielizny


Niezły ze mnie kolorysta, co nie?

wtorek, lutego 10, 2009

turandot, turandota, turandotem

Mój stosunek do opery jest właściwie niesprecyzowany i raczej ambiwalentny. Znajomość zacząłem dość późno i chyba niefortunnie - na studiach poszedłem na Straszny Dwór Moniuszki - jakieś takie przaśne to było. Ale już wtedy bardzo spodobał mi się sam konwenans związany z wyjściem do opery. Całe to "brush your shoes, polish your hair" stało się nieodzownym i bardzo istotnym dla mnie elementem moich późniejszych wyjść. Poza tym - wstyd się przyznać - niesamowicie pociągająca w operze jest dla mnie niespotykana nigdzie indziej możliwość posmakowania kiczu, i to takiego w najlepszym, rzekłbym rasowym bo pretensjonalnym, egzaltowanym i koturnowym, wydaniu. Takiego właśnie kiczu wręcz oczekuje się od tych spektakli i bardzo dobrze, że są one okazją do tego, by mógł on zafunkcjonować w kontrolowany sposób.
Na muzyce nie znam się na tyle, by móc ją oceniać - po prostu jedne rzeczy mnie "chwytają" a inne nie.
Od samego początku mojej fascynacji operą stało się dla mnie całkowicie jasne, że żadna inna forma spektaklu nie daje tak nieograniczonych możliwości inscenizacyjnych - można sobie poszaleć i to bardzo, głównie za sprawą wpisanej w samą koncepcję opery (wspomnianej już) pretensjonalności i koturnowości, ale też dzięki temu, co jest zazwyczaj fabułą opery (a są to historie nie z tej ziemi;-)
Tym bardziej zawsze dziwiła mnie nieumiejętność czy wręcz nieudolność w wykorzystaniu tych nieograniczonych możliwości przez twórców opery (przynajmniej tej warszawskiej).
W totalne zdumienie wprawiły mnie na przykład kostiumy do wystawianej na deskach Opery Warszawskiej Turandot Pucciniego (muzyka chwyta mnie bardzo). Tytułową bohaterką jest chińska księżniczka żyjąca w czasach świetność chińskiego imperium, na dodatek wyjątkowo okrutna (przynajmniej na początku, zanim nie złagodnieje pod wpływem oczywiście miłości). Okrutną chińską księżniczkę, która nie musi się zbyt dużo ruszać po scenie, i która ma prawo wyglądać kiczowato, można ubrać w coś, co się John'owi Galliano nie śniło i tego właśnie oczekuję po tej operze. Tymczasem zobaczyłem kilka sukienek klasy studniówkowej i byłem bardzo rozczarowany. Może to jednak wcale nie takie proste stworzyć kostium kierując się jedynie brakiem ograniczeń. Poniżej zamieszczam małą podpowiedź dla kostiumologów;-)



Muzyka z tej opery naprawdę chwyta - check this out:

outstanding performance #1

outstanding performance #2

niedziela, lutego 08, 2009

There's a place on the planet...

Dawno nie było już żadnego buta i dawno nie było już nic, zatem postanowiłem za jednym zamachem nadrobić obydwie te zaległości.

Jeśli we współczesnej modzie istnieje coś takiego jak awangarda, to osobiście o bycie jej dowódcą posądzałbym Nicolasa Ghesquière - głównego projektanta domu mody Balenciaga. Niesamowicie intrygujące jest dla mnie to, w jak łatwy sposób jego nawet najbardziej awangardowe pomysły, bardzo szybko i dość masowo (biorąc pod uwagę ceny) zyskują akceptację i zaczynają z powodzeniem funkcjonować na ulicach - okazuje się, że wbrew pozorom jest dla nich miejsce (tu i teraz). Butom zaprojektowanym przez tego Pana można by z powodzeniem poświęcić oddzielnego bloga i może nawet rozważę poważnie ten pomysł. O bucie, którego dwa zdjęcia ("on the catwalk" i "on the street") zamieściłem poniżej, mówiło i pisało się wszędzie. Pochodzący z kolekcji na jesień/zimę 2007/2008 sandał (sic!), na prostej, wysokiej, kwadratowej szpilce, budzący wyraźne skojarzenia ze sprzętem narciarsko-łyżwiarskim i przywołujący na myśl nieśmiertelne klocki lego, znakomicie prezentował się w każdej gazecie czy portalu na dowolny temat i był bardzo łatwym obiektem niewybrednych kpin, żartów i prostackiej krytyki - dzięki temu o bucie słyszeli niemal wszyscy. A but ten jest, zarówno w samym pomyśle jak i jego wykonani, po prostu genialny - poza tym że niezaprzeczalnie wywołuje efekt WOW! to dostrzegam w nim jakąś niewymuszoną i pozbawiona arogancji elegancję (arogancji, której pełne są klasyczne sandały na szpilce tej wysokości). Przy okazji muszę wspomnieć o tym, jak bardzo przemawia do mnie pomysł wdziewania na kobiece nogi zimową pora sandałów na grube rajstopy;-)
Na uwagę zasługuje również połączenie tego rodzaju butów z konwencjonalnie wymyśloną i skrojoną resztą - w szczególności: dopasowana marynarka (coś wspaniałego), do niej owinięty ściśle wokół szyi szal (bądź chusta) i rewelacyjne, długie, wąskie (ciekawie poszerzone na wysokości kieszeni) spodnie - patrz ostatnie zdjęcie. W ten sposób projektant od razu bardzo sprytnie podpowiada, że taki but pasuje praktycznie do szafy każdej kobiety. Wystarczy się tylko na niego odważyć no i mieć kartę kredytową z odpowiednio dużym limitem;-)






Całą kolekcje można obejrzeć sobie tutaj

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...