Na muzyce nie znam się na tyle, by móc ją oceniać - po prostu jedne rzeczy mnie "chwytają" a inne nie.
Od samego początku mojej fascynacji operą stało się dla mnie całkowicie jasne, że żadna inna forma spektaklu nie daje tak nieograniczonych możliwości inscenizacyjnych - można sobie poszaleć i to bardzo, głównie za sprawą wpisanej w samą koncepcję opery (wspomnianej już) pretensjonalności i koturnowości, ale też dzięki temu, co jest zazwyczaj fabułą opery (a są to historie nie z tej ziemi;-)
Tym bardziej zawsze dziwiła mnie nieumiejętność czy wręcz nieudolność w wykorzystaniu tych nieograniczonych możliwości przez twórców opery (przynajmniej tej warszawskiej).
W totalne zdumienie wprawiły mnie na przykład kostiumy do wystawianej na deskach Opery Warszawskiej Turandot Pucciniego (muzyka chwyta mnie bardzo). Tytułową bohaterką jest chińska księżniczka żyjąca w czasach świetność chińskiego imperium, na dodatek wyjątkowo okrutna (przynajmniej na początku, zanim nie złagodnieje pod wpływem oczywiście miłości). Okrutną chińską księżniczkę, która nie musi się zbyt dużo ruszać po scenie, i która ma prawo wyglądać kiczowato, można ubrać w coś, co się John'owi Galliano nie śniło i tego właśnie oczekuję po tej operze. Tymczasem zobaczyłem kilka sukienek klasy studniówkowej i byłem bardzo rozczarowany. Może to jednak wcale nie takie proste stworzyć kostium kierując się jedynie brakiem ograniczeń. Poniżej zamieszczam małą podpowiedź dla kostiumologów;-)

Muzyka z tej opery naprawdę chwyta - check this out:
outstanding performance #1
outstanding performance #2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz