piątek, marca 06, 2009

To nie miał być blog o modzie, tylko tak jakoś wyszło...

Proza Elfriede Jelinek to zdecydowanie jedna z lepszych rzeczy, jakie mi się w życiu przytrafiły (za co jestem dozgonnie wdzięczny ludziom przyznającym Nagrodę Nobla, bez których prawdopodobnie to "przytrafienie" nie byłoby możliwe) - to coś, co estetycznie i światopoglądowo jakoś bardzo mi odpowiada. Jest to literatura , która silnie porusza, dając tym samym ogromną satysfakcję z włożonego w lekturę (niemałego) wysiłku (bo nie ukrywam, że "kondycja" przy czytaniu Jelinek odgrywa istotną rolę - sam miewałem z nią problemy).
Długo zastanawiałem się nad tym, czy jestem w stanie, a później jeszcze dłużej nad tym, czy mi wypada napisać coś więcej na temat tej literatury (próbując jakoś zanalizować źródło mojej ewidentnej już teraz fascynacji). W końcu jestem czytelnikiem niewykształconym a nawet raczej słabo oczytanym. Ostatecznie postanowiłem, że spróbuję.
Jelinek mówiąc o rzeczach, sprawach, zdarzeniach, ludziach, o których się nie mówi (a tym samym kwestionuje się ich istnienie), używa języka, który wydaje się być dla opisu tych rzeczy, spraw, zdarzeń, ludzi, zaskakująco naturalny (zaskakująco, bo skoro o czymś się nie mówi, to dla tego czegoś brakuje jakiegokolwiek języka). Jednocześnie potrafi czytelnika obrzucić już nawet nie tylko błotem, ale również najprawdziwszym gównem lub zwyczajnie obrzygać. Po co? Bo trzeba się potem umyć, a nawet wyszorować, wyszczotkować, z niespotykaną na co dzień determinacją, starannością i precyzją - zajrzeć głęboko pod paznokcie, dotrzeć do skóry głowy, czasem pod napletek, próbując się domyć. Próbując jedynie, bo chyba całkowita likwidacja brudu jest niemożliwa (sam smród pozostaje już na zawsze). To literatura, która uświadamia, zwraca uwagę na skalę "zabrudzenia" i (być może, sama pisarka w to nie wierzy) mobilizuje do większej dbałości o "higienę". Piszę o tym właściwie tylko dla porządku, odpowiadając na niezadane jeszcze pytanie, na co komu taka literatura (literatura, która w tak brutalny sposób obchodzi się z czytelnikiem). Mnie bowiem osobiście fascynuje tutaj sam język - skomponowany z prawdziwie wirtuozowskim wyczuciem, bo Jelinek jest moim zdaniem wirtuozem języka. Władając nim biegle, potrafi go właśnie komponować (w odróżnieniu od innych, którzy też podobno władają nim biegle i dzięki temu potrafią nim zaledwie żonglować). Te książki to współczesne utwory instrumentalne na ogromną orkiestrę, napisane z prawdziwym rozmachem, ale i z tak ważną w muzyce dyscypliną, cudownie drażniące wszystkie zmysły.

Chyba jedyny wywiad udzielony przez Jelinek polskiej prasie


Dokumentalna etiuda o Jelinek

Choć wygląd pisarki jest tu kwestią całkowicie drugorzędną, to jednak wypada mi się przyznać, że jestem pod dużym wrażeniem wyrazistej stylowości tego wyglądu - niech zaświadczą o tym poniżej zamieszczone zdjęcia.





1 komentarz:

Jagucha pisze...

ostatnie zdjęcie widziłam na wystawie Urlike Ottinger w CSW, Jelinek ma na nim obłędną koszulkę!!!!
jest bardzo charakterna w ubiorze i stylu, lubię takie babki!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...